Wpis 2019-07-08, 17:11
Tak dużo chciałabym tutaj napisać za pierwszym razem.
Lecz nie starczy mi czasu.
Dwóch małych skrzatów biega wciąż wokół mnie.
Choć mają imiona. To nie będę ich tutaj upubliczniać aby mój blog był bardziej prywatny.
Załóżmy ,że są pięknymi ,mądrymi skrzatami , którzy wnieśli w moje życie wiele sensu,radości jak i nerwów.
Kiedy nie byłam nawet pełnoletnia, wydawało mi się ,że dzieci to takie proste stworzenia, które można wychować na takich jak sobie wymarzymy, będą zdrowi.. od czasu do czasu jakaś grypa, gorączka.. jak to u dzieci. Myślałam ,że życie w rodzinie jest dużo łatwiejsze.
Sama niewiem dlaczego tak myślałam.
Przecież moja rodzina w której się wychowywałam była mega zakręcona.
Zakręcona ?
Nie to nie jest odpowiednie słowo.
Dziwna ?
Też nie koniecznie.
Zależy co wg nas znaczy prawdziwa rodzina.
Patrząc na rodziny moich koleżanek gdzie mama się o nią denerwowała jak tylko spóźniała się 5 min do domu. Jeździła za nią po dyskotekach aby tylko nie wpadła w złe towarzystwo. A ojciec odwoził gdzie się da aby tylko nic się jej nie stało. Bawił się z nią , pokazywał wszystko od męskiej strony ,tak jak być powinno.. jak przystało na ojca.
Zawsze im zazdrościłam takiej opieki,martwienia się o nie.
U mnie było zupełnie inaczej.
Nie było przemocy, alkoholu, wykorzystywania..
Ani ze strony ojca ani matki.
Chociaż podobno przemoc psychiczna jest wiele gorsza od fizycznej.
Niewiem czy wariacje mojego ojca , które były pół żartem pół serio mogę nazwać za przemoc psychiczną ale co niektóre akcje zostały w głowie do dziś.. bolą do dziś .. więc coś w tym wszystkim jest.
Matka... Odkąd pamiętam nie rozmawiała z ojcem. Zawsze go krytykowała, poniżała.
Nie zawsze jako dziecko rozumiałam dlaczego. Jednak jako dorosła kobieta wiem.. Wydaje mi się ,że bez powodu nie robi się takich rzeczy.
Pewnie coś jej zrobił lub czegoś nie robił,że go tak traktowała ,a nie inaczej.
Uciekała w pracę. Spędzała tam naprawdę sporo czasu. Ja z moim rodzeństwem jakoś sobie radziliśmy. Raz lepiej raz gorzej.
Jak to w rodzeństwie...
Jak myślę o nich sporo lat wstecz, to chyba nie było tak źle. Całkiem nieźle się dogadywaliśmy.
Teraz się cieszę ,że jest nas tak dużo, bo czasami się przydają i dobrze ,że poprostu sa. Nie wyobrażam sobie być jedynaczką. Jednak rodzeństwo kształtuje w nas wiele cech osobowości i pokazuje życie od całkiem innej strony. Myślę ,że jest bardziej interesujące.
Sporo lat i wydarzeń minęło zanim osiągnęłam wiek dojrzałości. Wiele głupot z perspektywy czasu zrobiłam wraz ze swoją przyjaciółką. Tą o której już wspomniałam wyżej. Ta od rodziców którzy się tak martwili.
Niektóre rzeczy nie powinny się wydarzyć. Chociaż może teraz nie mają najmniejszego znaczenia. Ale nie koniecznie dobrze się z nimi nadal czuje. Pewnie mnie też czegoś nauczyły więc sama niewiem. Czasu nie cofniemy.
Sporo wydarzeń ,które napewno nie powinny się zdarzyć bo bolą do dziś. Raczej wydarzyły się przez to właśnie nie pilnowanie mnie do końca przez rodziców. Wierzę ,że ufali mi na tyle ,że nie zrobię wielkich głupot. Nie popełnię wielkich błędów. Ale troszkę mam żal. Że jakoś młoda nastolatka pozwalali mi chodzić na imprezy. Zostawać na noc. Za każdym razem z tą samą śpiewką,że u koleżanki. Domyśleć się można ,że te koleżanki tam przeważnie były ale raczej nie graliśmy w karty czy warcaby. Teraz przez to chyba ja jestem matką dość mocno nadopiekuńczą. Ponieważ chciałabym moich skrzatów uchronić przed wszystkim co ja złego zrobiłam.
Tak wiem.. nie da się uchronić przed wszystkim.
Czasami musimy poprostu przeżyć coś na swojej skórze aby zrozumieć.
Niewiem dlaczego myślę o niektórych sytuacjach tak ,że były one błędami.
Przecież nie wylądowałam w szpitalu.
Przecież nie zabiłam nikogo.
Przecież nie zaszłam w niechciana ciążę.
Przecież nie zgarnęła mnie nawet policja.